Orzeł Balin bez żadnych problemów pokonał drużynę Babiej Góry Suchej Beskidzkiej. Dwie bramki dla drużyny zdobył niezawodny Dawid Pluta, również dwa trafienia zaliczył Igor Borowicz, a po jednym golu zanotowali Bartosz Linczowski i Damian Brandys.
Do spotkania przystąpiliśmy w naszym najsilniejszym ustawieniu. W składzie od pierwszych minut zabrakło spóźnionego Igora Borowicza. Początek meczu wyglądał jednak dosyć inaczej niż sobie wszyscy zaplanowaliśmy. To Babia Góra miała przewage i trzy dogodne sytuacje do zdobycia gola. Zabrakło młodym zawodnikom z Babiej Góry jednak "trzeźwego umysłu" i dobrego wykończenia akcji, dzięki czemu nadal pozostawał na tablicy wyników rezultat remisowy.
Potem do głosu doszli zawodnicy z Balina. Najpierw w bardzo dobrej sytuacji, kiedy to piłka ugrzęzła w błocie przed bramkarzem na trzecim metrze chybił Pluta, trafiając prosto w bramkarza, a potem dobrą okazję zmarnował Sabuda. Co się odwlecze to nie uciecze i piłke do bramki skierował Linczowski po bardzo dobrym dośrodkowaniu z rzutu rożnego Przepiórki.
Na kolejnego gola nie musieliśmy długo czekać. Bliźniacza akcja, wrzutka z rożnego i gola zdobył Brandys. Chwilę później ponownie dobrze rozegrany stały fragment gry i do siatki trafił Pluta.
Goście mieli mało do powiedzenia w tym spotkaniu z racji na ich słabe warunki fizyczne i to, że mieli w składzie zawodników z rocznika chociażby 2001.
Po przerwie ładnego gola strzałem z woleja zdobył Andrzej Lament, pięknym strzałem w okienko popisał się Borowicz, który do tego dołożył jeszcze niebrzydsze trafienie z woleja oraz Pluta, który przelobował bramkarza.
Bardziej niż sam mecz ciekawe i śmieszne były decyzje arbitrów. W oczywistych sytuacjach nie dostrzegali faulów lub błędnie dyktowali auty i odgwizdywali spalone. W 50. minucie dwóch naszych zawodników zostało wyrzuconych z boiska za czerwone kartki. Najpierw Damian Brandys za faul, który ledwo powinien kwalifikować się na żółtą kartkę, a chwilę później dwie żółte kartki rzekomo za dyskusje otrzymał Szymon Przepiórka. Obie te kary były bardzo śmieszne i sędzia powinien poszukać sobie nowego zawodu, a sędziowanie zostawić komuś innemu, bo z jego niedzielną formą jedynym zajęciem, do którego by się nadawał byłoby obieranie ziemniaków.
Po tych dwóch kartkach inicjatywę przejęli nieco piłkarze z Babiej Góry, którzy jednak w prostych sytuacjach się mylili lub z ich strzałami radził sobie dobrze dysponowany Janas. Warto w tym momencie wspomnieć również decyzje sędziego mówiącej o karnym dla Babiej Góry, kiedy to Janas zachaczył zawodnika gości dwa metry za linią rożnego, gdy piłka wyszła już za boisko. Prawdziwy kabaret.
Nie ma co jednak rozstrząsywać tego spotkania. Liczą się trzy punkty, a przed nami teraz najważniejszy mecz w całym sezonie. Przed nami szansa na historyczny awans do małopolskiej ligi juniorów młodszych. W niedziele w Oświęcimiu zmierzymy się z tamtejszą Unią. Zwycięzca tego spotkania zagra w popularnej "eMce". W pierwszym meczu również po kontrowersyjnych dla nas decyzjach arbitrów zremisowaliśmy 0-0 na Kościelcu. Przed nami emocjonujące spotkanie, ale niestety będziemy musieli sobie w nim poradzić bez pauzującego za czerwoną kartkę Brandysa.